YouTube zaczyna testy nowej usługi muzycznej, ale przez konflikt z niezależnymi wytwórniami muzycznymi z serwisu mogą zniknąć nagrania, np. Adele czy Arctic Monkeys.
„YouTube, należący do Google’a, zaczyna właśnie wewnętrzne testy usługi streamingowej Music Pass. Usługa, która ma być szerzej dostępna latem, pozwoli na słuchanie i oglądanie klipów muzycznych bez reklam oraz ściąganie plików mp3 na urządzenia mobilne. Najprawdopodobniej będzie działała w modelu subskrybcyjnym, podobnie jak konkurencyjne Spotify, Deezer, czy WiMP” – pisze wyborcza.pl
Dyrektor YouTube’a ds. treści podpisał już umowy z trzema największymi wytwórniami: Universal Music Group, Sony Music Entertainment i Warner Music, które reprezentują 95 proc. rynku muzycznego. Niewielkie i niezależne wytwórnie, takie jak XL Recordings czy Domino, które reprezentują pozostałe 5 proc. artystów, nie zgodziły się na warunki narzucone przez YouTube, co będzie skutkowało zablokowaniem ich teledysków przez serwis. Jednak BBC sugeruje, że teledyski wrzucane np. przez sieć kanałów VEVO nie zostaną zablokowane.
Można przypuszczać, że i w tym przypadku „poszło” o pieniądze, lecz YouTube broni się przed zarzutami o skąpstwo. Twierdzi, że od początku swojego istnienia, czyli od 2006 r., przekazał muzykom ponad 1 mld dolarów. Były to pieniądze zarobione na reklamach emitowanych przy wideoklipach.
Więc może i racja, że YouTube chce rozszerzyć darmowy pakiet oferowany użytkownikom, tylko dlaczego taka rzesza fanów będzie miała problem z wyszukaniem tych wideo, za które tak bardzo kochamy Adele?